Zły uczynek w tajskim pociągu

Na przedostatni dzień swoich wakacji już dawno zaplanowałam wypad do Ayutthai. Właściwie cały dzień poruszałam się zgodnie ze wskazówkami, których udzielili mi Ewa i Łukasz poznani w Chiang Mai (mimo, że ledwie ich znam, obdarzyłam ich dużym zaufaniem, bo nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby sprawdzić godziny odjazdów, i dobrze, bo wszystko się zgadzało).

No więc najpierw pociąg z dworca w Bangkoku. Bo wiecie, pociągi potrafią nieźle człowieka zaskoczyć. W takiej Ukrainie czy Rosji na przykład – zupełnie inna kultura pociągu. Albo w Albanii – wsiadasz do pociągu a tam w szybie dziura po kuli z pistoletu czy karabinu, trudno powiedzieć, aż tak się nie znam. No więc chciałam sprawdzić co ma do zaoferowania pociąg tajski.

Oczywiście Tajowie, jak się przekonałam już wiele razy, zrobią wszystko, żeby turysta aby tylko nie posmakował życia lokalsa – jak tylko stanęłam w długaśnej kolejce do kasy, pan w mundurze przekierował mnie do kasy dla obcokrajowców. W której kolejki naturalnie nie było żadnej.

No dobra, kupiłam bilet. Siedzę w wagonie klasy trzeciej. Który bardzo przypomina wagon klasy drugiej naszych pociągów osobowych, więc ogólnie zaskoczka średnia, może wiatraki przymocowane do sufitu w ramach klimatyzacji trochę jednak zadziwiają zachodniego turystę.

No więc czuję się swojsko, rozsiadam się wygodnie, tutejsza młodzież za moimi plecami gra na gitarze tajskiego “teksańskiego”, słowem – jest dobrze.

Aż tu nagle na przeciwko mnie siada starszy pan Taj. Siada, zasypia, z ręki wypada mu bilet. I tu cała historia się zaczyna. Jako dziewczę o dobrym sercu podnoszę bilet, ale żal mi pana budzić. Czekam więc aż obudzi się sam. Czekam. I czekam. I nic. Pociąg jedzie dalej, i stoi, i jedzie, i stoi, i stoi, i stoi (tajskim pociągom dużo czasu zajmuje stanie w miejscu). No dobra, to może ja ten bilecik włożę panu niepostrzeżenie do kieszeni kurtki?Ale jak się przebudzi, a ja tu z ręką w jego kieszeni? To będzie dziwne…. ok, położę go na mini parapeciku okna. Jak pomyślała, tak zrobiła.

Spełniłam dobry uczynek, mogę się zdrzemnąć. Zamknęłam na chwilę oczy, otworzyłam. Biletu nie ma. AAAAAA!!!!! Zaraz, zaraz. A może pan się obudził i schował bilet. Próbuję ukradkiem zajrzeć do tej jego nieszczęsnej kieszeni. Nie, no, nic tam nie ma. Nie ma szans, przecież to była sekunda. Szukam pod swoim fotelem, pod pana fotelem…. AAAA. Nie ma. Na pewno wpadł w tę małą szczelinkę między oknem a ścianą pociągu. AAAA!!!! O Boże, Boże, o matko, matko. Co ten pan teraz zrobi? A raczej: co JA teraz zrobię? Może udam, że o niczym nie wiem? Nie, no co za bzdura. Może pan zaraz wysiądzie i nawet nie zauważy. Wysiadaj! – próbuję telepatii. Ojej, ojej, żeby tylko nie sprawdzili mu biletu. Oczywiście jak tylko cały ten atak paniki kończy marsz przez moją głowę, za plecami słyszę jakieś głosy. Obracam się, a tam sprawdzają bilety. I to kto…. czterech policjantów. O mammma mia! No nie, serio? Policja? AAAA! No dobra, oddychaj, trudno, zapłacę mu przecież za ten bilet. Tylko czy tu w ogóle można kupować bilety w pociągu? A jak nie można? O Boże, Boże, o matko, matko…

W tej chwili pan się budzi. Szuka biletu. Coraz bardziej nerwowo przeszukuje torbę i kieszenie. Nie, no, nie mogę na to pozwolić. Z miną winowajcy tłumaczę na migi, że bilet, że podłoga, że ja, że okno, że nie ma. AAAA!!!! Pan na migi mnie uspokaja – może nie sprawdzą….. poczekajmy….

Czekamy. Przeszli. Poszli. Nie sprawdzili. Co za uffff, wielkie uffff.

Ale co z dalszą pana podróżą? I tu wcina się po angielsku pani Tajka z fotela obok. Że spoko, luz, żebym się tak nie spinała. Tajowie nie muszą płacić za pociągi, więc bilet to tylko formalność.

O MAJ GAD!!!!! Co za ulga. Uffff!!! WIELKIE UFFFFF! Czyli, tak jak w filmach, i w życiu wszystko będzie dobrze.

Tak na marginesie, to nie udało mi się ustalić czy Tajowie nie muszą płacić w ogóle (co wydaje mi się dziwne), czy tylko za przejazd na tej konkretnej trasie (co byłoby w sumie chyba jeszcze dziwniejsze). Tak czy siak pan Taj problemów przeze mnie mieć nie powinien. Jeszcze raz – uffff.

3 myśli w temacie “Zły uczynek w tajskim pociągu

  1. To taka fajna , zaskakująca mała przygoda , jakich na trasie pełno :) Mnie też ścigał policjant w Birmie , za chwile opis na moim blogu , na pewno nie tak trzymający w napięciu jak twój ;) Ale wracając do meritum – skoro nie potrzebują biletów to skąd te kolejki do kas ?

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz