Kiedy jechałam do Czech na Erasmusa, nie znałam nikogo, kto też tam będzie. Tak samo było, kiedy jechałam do pracy w Turcji czy na Majorce. Ale we wszystkich tych przypadkach jechałam na co najmniej kilka miesięcy, do miejsc, w których miałam zapewniony dach nad głową i czuwała nade mną jakaś instytucja (uczelnia albo pracodawca), więc teoretycznie nie byłam pozostawiona sama sobie. Za to do Rosji pojechałam zupełnie sama. Na 17 dni tułaczki po śnieżnej, zimowej Rosji.