Rowery, pustynia i zabytkowe stodoły, czyli weekend na Jurze

Jest taki fajny brytyjski bloger. Nazywa się Alastair Humphreys. Kilka lat temu objechał świat dookoła na rowerze, a teraz wrócił do Wielkiej Brytanii i realizuje swój nowy projekt – Microadventures, zachęca też innych do odbywania mikro-przygód. Za jego radą pożyczyłam rower i w sobotę rano wsiadłam w pociąg do Częstochowy, gdzie spotkałam się z Magdą.

Magda jest moją partnerką od mikro-przygód, w listopadzie zeszłego roku (a właściwie to w roku 2013) z okazji moich urodzin kupiłyśmy bilet weekendowy i spędziłyśmy weekend w pociągach, jeżdżąc z Katowic na Hel, z Helu do Przemyśla i z powrotem do Kato, popijając grzane wino na plaży i orzechówkę w parkowej altance.

W tym roku pojeździłyśmy trochę rowerami po Parku Krajobrazowym Orlich Gniazd, odwiedziłyśmy ruiny zamku w Olsztynie, wieczorem posiedziałyśmy przy ognisku z mieszkańcami naszego schroniska. Niedzielę rozpoczęłyśmy od spaceru po pustyni (Siedleckiej) i popedałowałyśmy na południe. Mijając jaskinię i ruiny zamku w Ostrężniku (te ruiny to akurat tylko kupka kamieni), a potem Zabytkowy Zespół Stodół w Żarkach (do tej pory nie wiem kto i po co postawił tyle zabytkowych stodół obok siebie), dotarłyśmy w końcu do Myszkowa, gdzie podziwiając tamtejsze murale i mozaiki umilałyśmy sobie oczekiwanie na pociągi, które zawiozły nas z powrotem do naszych domów.

Dodaj komentarz